"My Naród" "My Naród"
174
BLOG

Czy generał-gubernator warszawski ze swoim oberpolicmajstrem są

"My Naród" "My Naród" Polityka Obserwuj notkę 0
  

Do mdłości doprowadzają  kolejne wynurzenia tej dwójki ludzi honoru, jak chociażby ostatnie procesowe wyjaśnienia Jaruzelskiego. Ich wartość mogą w pełni docenić tylko profesjonaliści od zacierania śladów z wiadomych służb i to niekoniecznie polskich.

 

 

                                                                                                       Generałowie dostali, w trudnych dla nich chwilach kolejnego procesu, wsparcie od rosyjskiej młodzieżówki euroazjatyckiej. Niby drobny gest ze Wschodu a cieszy. Czyżby w Moskwie ciągle pamiętano, zasługi i oddanie służbie imperium, naszych bohaterów? W spontaniczne demonstracje w obronie Jaruzelskiego przed ambasadą polską w Moskwie nie wierzą nawet najżarliwsi obrońcy generała.

 

 

                                                                                                          Tam od lat ćwiczono organizowanie oddolnego poparcia albo równie autentycznego oburzenia na takich na przykład imperialistów i faszystów z utraconych guberni bałtyckich czy kaukaskich . Oburzenie na Priwislinskij Kraj jest ciągle umiarkowanie dozowane, bowiem imperium kontratakuje dzisiaj przede wszystkim na obszarze  najbliższej zagranicy.

 

 

                                                                                                             Na razie chodzi o imperium wewnętrzne. Czy na zewnętrzne przyjdzie czas? Obrona Jaruzelskiego to tylko ćwiczenia warsztatowe oficerów z Łubianki, najlepszych specjalistów od śpiewu i mas. Obrona, mam wrażenie, jest prowadzona przede wszystkim na gruncie polskim. Takie akcje jak pod polską ambasadą są tylko oficjalnym potwierdzeniem z serca imperium, że wysoka ocena postawy generała nadal obowiązuje.

 

 

                                                                                                                   Czy to spłata części długów jakie mają pewnie towarzysze radzieccy, pardon, rosyjskie czynniki kierownicze wobec swojego dawnego generał-gubernatora? Kto jak nie on wyciągał solidarnościowe kasztany z ognia dając Sowietom kilka lat na przeprowadzenie kontrolowanej implozji upadającego systemu. To on zrobił porządek z niepodległościową i antykomunistyczną rebelią. W wyniszczającej, pozycyjnej wojnie z własnym narodem złamał kręgosłup wielkiemu ruchowi społecznemu Solidarności. Część jego spacyfikowanych i zdemoralizowanych elit zgrabnie wkomponował w staronową elitę władzy i wpływów, nafaszerowaną jak prosię agentami oraz sierotkami po wielkim socjalistycznym projekcie.

 

                                                                                                              Głównie tacy ludzie dogadywali się z namiestnikami Moskwy ze starego komunistycznego i najnowszego opozycyjnego naboru. Zrobili to oczywiście dopiero wtedy, kiedy dostali z Moskwy wyraźne pozwolenie na taki polityczny manewr. Generałowie od lat kryją się za najprzeróżniejszymi legendami mającymi przedstawić ich niemal w roli zbawców narodu. Główny aktor pacyfikacji Wybrzeża w 1970 roku i stalinowski oficer wojskowej bezpieki chcą uchodzić nie tylko za bohaterów ostatniego rozdziału dziejów honoru w Polsce, ale za spiżowe już za życia wzorce nie tylko realizmu politycznego, ale i mądrego patriotyzmu.

 

                                                                                                                    Nie chce mi się rozwijać wszystkich,  jakże licznych teoryjek wybielających generał-gubernatora warszawskiego i jego wiernego policmajstra. Czego tam nie było? Ratunek przed wojną domową, uprzedzenie sowieckiej interwencji, tytaniczna praca nad porozumieniem narodowym, mniejsze zło. Co bardziej zapalczywi  adwokaci obu generałów gotowi byli sugerować między wierszami istny niemal wallenrodyzm naszych bohaterskich generałów. Oni sami skromnie przyznają się tylko do niewinnego ukąszenia heglowskiego i młodzieńczego zauroczenia ideami postępowymi.

 

                                                                                                                   W wypadku Jaruzelskiego taka infekcja przydarzyła mu się w samym laboratorium stalinowskiej lewicowości jakim była Syberia. Do tego dochodzą bajania o szczerym patriotyzmie i heroicznej obronie polskiej racji stanu. 

 

 

                                                                                                                Nie jesteśmy etycznymi estetami wybierającym z historii tylko proste i jednoznaczne przypadki. Rozumiemy tragizm wyborów, w niesprzyjającej a czasami tragicznej sytuacji, jakich nie szczędziła nam polska historia. Wiemy, że czasami, mówiąc słowami Marszałka, trzeba wozić gnój dla Ojczyzny. Nie uważamy za zdrajcę Dmowskiego, który przerażony postępami germanizacji, rozpaczliwie poszukiwał jakiegoś porozumienia z Rosją. Czy taktykę Piłsudskiego, dążącego wszelkimi dostępnymi środkami do ruszenia z martwego punktu sprawy polskiej, podejmującego w imię tych imponderabiliów współpracę  z wywiadem japońskim, austrowęgierskim a następnie, w początkowym okresie Wielkiej Wojny, z państwami centralnymi.

 

 

                                                                                                                  Nie potępiamy również postaci mniejszego kalibru jak byłego emigracyjnego premiera Mikołajczyka, wierzącego naiwnie w jałtańskie gwarancję wolnych wyborów i godzącego się na posadę w satelickim wobec Sowietów rządzie. Jaruzelski i Kiszczak nie są osobami tego formatu. Tu nie widać  żadnego tragizmu. Zauważalny jest tylko serwilizm podniesiony do rangi zasady i praktykowany przez wiele dekad. Do tego dochodzi ideowe wynarodowienie przejawiające się w przyjęciu ideologii obcego państwa za swoją.

 

 

                                                                                                           Wystarczy poczytać rozliczne wypowiedzi oficjalne i inne liczne źródła dotyczące biograficznych wyborów tej dwójki by nie mieć wątpliwości o prawdziwości powyższej tezy. Bycie w jednej osobie stalinowcem i polskim patriotą jest nie do pogodzenia. Takie zwierzę w naturze nie występuje. Podobne monstrum może się narodzić tylko w zdeprawowanej wyobraźni jakiegoś agenta wpływu czy innego inżyniera dusz ludzkich. Będącego do tego nadal na służbie imperium i falsyfikującego, według ciągle tych samych wytycznych, polską historię.

 

 

                                                                                                                 PRL czy III RP a katalog zachwytów i potępień niemal się nie zmienił. Zrehabilitowano i wyniesiono na niewyobrażalny piedestał dawnych rewizjonistów: Michnika, Kuronia i Geremka a cała reszta ocen i poglądów jest istną skamieliną realnego socjalizmu. Jakby do dzisiaj obowiązywały zalecenia dawnego wydziału kultury KC PZPR.  Nie da się wykluczyć udziału w tym procederze, oprócz agentury, sporego grona, używając leninowskiej terminologii, użytecznych idiotów i innych mądrych inaczej poputczikuw wszelkiego autoramentu.

 

 

                                                                                                           Najlepszym testem na prawdziwy patriotyzm jest lojalność wobec własnego państwa i narodu. Lojalność silniejszą niż imperialne więzi, zamierzchłe zobowiązania i podległości. Lojalność, która potrafi się wznieść ponad mafijną zasadę omerty  wobec okupacyjnej elity władzy. Lojalność gotową w imię prawdziwego patriotyzmu wznieść się ponad groźną i  dla Polski zmowę milczenia. Milczenia o tych zaprzedanych, złamanych, zwerbowanych. Jakże przez to niebezpiecznych bo podatnych na służenie obcym interesom.

 

                                                                                                                    Przez ręce Kiszczaka i Jaruzelskiego przeszły dokumenty i informacje przy których Macierewicz dostałby zawału serca w trzy minuty. Przeszły i powędrowały do Moskwy.  Zgodnie z pryncypiami wasalnych stosunków z towarzyszami radzieckimi.  Te kwity od lat są w Moskwie i służą pewnie do różnych operacji mających na celu kontrolowanie i wpływanie na to co dzieję się nad Wisłą. Oprócz ropy i gazu stanowią najważniejsze aktywa tego państwa.

 

 

                                                                                                               Jaruzelski i Kiszczak  przez dziesięciolecia musieli udowadniać swoje wiernopoddaństwo oraz komunistyczną ortodoksję. Kulminacją tego były uzgodnione z Moskwą przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Właśnie wtedy żebrano w Moskwie o internacjonalistyczną pomoc na wypadek gdyby stan wojenny się załamał.  Oni, kiedy znaleźli się na szczycie komunistycznego Olimpu, zdali najtrudniejszy test- udowodnili moskiewskiej centrali swoją przydatności w dziele pacyfikacji Polski.

 

                                                                                                                    Na stanowisku komunistycznego satrapy Priwislinskiego Kraju nie wystarczały same ideologiczne zaklęcia. Trzeba było się codziennie wykazywać walką z kontrrewolucją i dostarczaniem dowodów, że polska reakcja jest pod kontrolą. Szły więc do Moskwy informacje o sukcesach w penetracji elementów antysocjalistycznych wraz z  danymi osób infiltrujących podziemie i wszelkie środowiska niezależne. Logika tamtego systemu była zaś taka, że generałowie nie mogli się lenić, bowiem czuli na plecach oddech tych, którzy chcieli ich w tym dziele zastąpić.

 

                                                                                                              Dlatego brak gorliwości wiązał się z ryzykiem. Tak działała, wzajemnie się kontrolując i intrygując u patronów, pezetperowska targowica. Obok kontroli moskiewskiej, ambitni polscy towarzysze patrzyli sobie na ręce pryncypialnie czuwając nad przestrzeganiem ideowych sofizmatów.

 

 

                                                                                                              Kiszczak i Jaruzielski są depozytariuszami wiedzy nie tylko o ludziach złamanych przez ich reżim. Posiadają też pewnie sporą wiedzę o osobach zadaniowanych bezpośrednio z Moskwy. Zdają sobie sprawę jaki użytek mogą zrobić dysponenci tej wiedzy w celach, nazwijmy to, niekoniecznie przyjacielskich. Mają świadomość, że wiedza ta dotyczy agenturalnej elity. Właśnie z materiałów o agenturalnej wierchuszce  najdokładniej wyczyszczono archiwa.

 

                                                                                                          Dlaczego swoją wiedzę nasi tak wychwalani patrioci zachowują tylko dla siebie? 

 

 

                                                                                                               W imię jakich racji lojalność wobec dawnych patronów i zadaniodawców przedkładają nad interesy polskiego bezpieczeństwa. Co to za patrioci, którzy bardziej cenią swoich obrońców z urzędu, opatrzonych jakże im znanym skrótem TW, niż polską rację stanu, która ponoć była dla nich naczelną wartością. Gdzie tu miejsce na ich ideowość? Gdzie się podziały dawne lewicowe uniesienia?

 

 

                                                                                                                Nie jest przecież żadną tajemnicą, że ułomny, niesprawiedliwy i w oligarchicznym wydaniu kapitalizm panuje pod parasolem postsowieckich siłowików w dawnej ojczyźnie światowego proletariatu. Czy ziemia obiecana wszystkich partyjniaków oraz agentów wszelkiej maści jest dla nich ciągle najważniejszym punktem odniesienia?

 

 

                                                                                                          Czytaliśmy niedawno wynurzenia Mariana Zacharskiego. To też nie jest bohater z naszej bajki. Pewnie rozpoczęła się kolejna walka buldogów ze służb pod dywanem czy za innymi kulisami. Zacharski, ulubiony bohater książki Kiszczaka sprzed lat, uchyla jakieś tropy. Pewnie czyni to w ramach bliżej nieznanej kombinacji operacyjnej.

 

 

                                                                                                             Pal diabli Olina, Kata i Minina, o których mowa. Oni wydają się niegroźni. Co mieli spieprzyć już spieprzyli. Bardziej niepokojąco brzmią sygnały o agenturalnej działalności bliżej niedookreślonego znanego dziennikarza, ważnego dyplomaty czy znaczącego polityka prawicowego, pracujących wedle wiedzy Zacharskiego  dla Rosjan. Jeszcze gorzej wyglądają podane przez Zacharskiego opinie Rosjan o Polakach, którzy  nadają się tylko do gazu.

 

 

                                                                                                             Czytając ten wywiad przerazić może buta rosyjskich dyplomatów i ich absolutna wrogość do wolnej Polski. I to w czasach kiedy Rosja lizała rany po implozji sowieckiego imperium i przeżywała okres wielkiej smuty. Mimo zapaści gospodarczej, problemów w Czeczenii i innych republikach, Rosjanie na wielką skalę prowadzili operacje w Polsce korzystając ze swoich źródeł i agentów wpływu ulokowanych w polityce, mediach, dyplomacji.

 

                                                                                                              Zacharski ma świadomość, że tylko wojskowi odeszli w 1993. Zostali cywile, którzy nie musieli zaczynać wcale od zera, ale dysponowali olbrzymimi aktywami opartymi na bazie olbrzymiej wiedzy o nas, serwowanej im latami przez Kiszczaka, Jaruzelskiego oraz ich poprzedników. Ta wiedza przekłada się teraz na potężne wpływy. Partia Przyjaciół Rosji ma się dobrze w biznesie, mediach i polityce.

 

                                                                                                               Zmieniają się twarze, hasła ale w wypadku zagrożenia tej niesławnej koterii obowiązuje znane od lat hasło- wszystkie ręce na pokład, kiedy  tylko pojawiają się jakiekolwiek rysy na interesach czy pomyślności tego wpływowego i sterowanego z zagranicy lobby. Czy obaj generałowie są najlepiej zorientowanymi i najmniej  dziwiącymi się obserwatorami polskiej sceny publicznej?

 

 

                                                                                                                   Oni znają wielu obecnych ważnych rozgrywających od podszewki, z raportów po których nawet ślad nie został w IPN.  Wiedzą również z czyimi interesami ci gracze muszą się liczyć przede wszystkim. Oni nie pójdą w ślady Zacharskiego i będą milczeć po grób. Zacharski był takim karykaturalnym, peerelowskim Bondem. Jego wiedza w porównaniu z generałami jest mikroskopijna a mimo to poraża.

 

 

                                                                                                            Zacharski zaczyna mówić z sobie tylko wiadomych powodów. Generałowie wyniośle milczą, jakby to milczenie było ich polisą ubezpieczeniową i gwarancją zaciekłej obrony przez beneficjentów tego milczenia. Tylko historia znów przyspieszyła a my nie wiemy o wielu kretach od lat ryjącymi przeciwko wolnej Polsce.

 

 

                                                                                                                   Bond Zacharski wywołuje ambiwalentne uczucia. Czy w wypadku generałów ocena jest dużo prostsza? Czy dalej są na służbie bo nikt ich z niej nie zwolnił? Czy prawdą jest stwierdzenie, że ten kto był przez dziesięciolecia politrukiem do końca musi nim pozostać? Na nic się zdadzą i w niczym nie pomogą certyfikaty od największego nawet autorytetu. Pokaż mi swoich przyjaciół i obrońców a powiem ci kim jesteś. Pokaż czyje interesy reprezentujesz i kogo chronisz a będę wiedział jak cię nazwać –podpowiada doświadczenie życiowe i elementarna logika.

 

 

                                                                                                            Postarajmy się nie mylić serwilizmu z tragizmem, wysługiwania się ze służbą a komunistycznego internacjonalizmu z patriotyzmem. Nie róbmy tego co z uporem maniaka od dwóch dekad czynią publicyści pewnej gazety oraz cała czereda wiadomych speców od zacierania śladów i mylenia tropów. Postarajmy się odpowiedzieć na pytanie : czy Jaruzelski z Kiszczakiem przejdą do historii Polski jako generał-gubernator warszawski wraz ze swoim wiernym policmajstrem?

       

                       

"My Naród"
O mnie "My Naród"

Ciekawy, idący pod prąd, odporny na mody byle jakie. Krytyczny, wybierający z tradycji sprawdzone wartości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka